czwartek, 7 kwietnia 2016

Prolog

Nikt się tego nie spodziewał. Nikomu przez myśl nie przeszło, że Lysander może tak łatwo zostać wyłączony z walki. Z potyczki, która nie miała się odbyć, przynajmniej nie teraz, gdy we dworze znajdowały się tylko cztery osoby. W tym jedna nieprzytomna.
Adriana zacisnęła zęby, uskakując przed lecącym pociskiem. Lilith miała ogień w oczach, a uśmiech szaleńca ozdabiał jej piękną twarzy. Rude kosmyki unosiły się pod wpływem aury, która aż emanowała mocą. Czarownica była we wspaniałej formie w przeciwieństwie do Adriany. Zabójczyni padła na ziemię, unikając kolejnej kuli ognia. Lilith naprawdę musiała uwielbiać to zaklęcie, skoro używała go co chwila. Syknęła, gdy poczuła ból w nadgarstku. Starała się jakoś zamortyzować upadek, ale najwyraźniej źle postawiła rękę na ziemi. Zaklęła, bo to znacznie wpływało na jej sprawność. Nie tak łatwo jest rzucać nożami, gdy całą rękę wręcz paraliżuje ból.
Jednak to nie ona miała najgorzej. Sytuacja Gilana też nie wyglądała kolorowo, ale całkowicie nad nią panował. Walczył kilkanaście metrów dalej z Leonardem, który po odejściu Michaela został dowódcą Genoweńczyków. Na razie ich pojedynek opierał się na łuku i kuszy oraz chowaniu się za drzewami. Ich umiejętności strzeleckie były na podobnym poziomie, a strzały powoli się kończyły, więc niedługo będą musieli przejść do walki bronią białą. Adriana zakładała, że Gilan sobie poradzi. Miał talent do władania mieczem, z czego skwapliwie korzystał.
Największy problem stanowił Alaric. Adriana była pewna, że to tylko kwestia czasu, aż padnie nieprzytomny na ziemię. Mierzenie się Marcusem i Akarianem jednocześnie nikomu nie mogło wyjść na dobre. To i tak cud, że czarodziej się jeszcze trzymał. Lysander miał rację, mężczyzna posiadał prawdziwy talent do magii oraz intuicję, która, jak dotąd, pozwalała mu skutecznie unikać ataków wroga. Jednak na jego twarzy widniało zmęczenie, a w niebieskich oczach gościł ból. Używanie zaklęć wykańczało, tym bardziej, że mierzył się z niezwykle silnym przeciwnikiem.
Dlaczego Lysander dał się tak łatwo wyłączyć się z gry?! Nikt tego nie przewidział. Marcus znalazł starożytny zwój mocy i wysłał go anonimowo przeciwnikowi. A ten co zrobił? Otworzył go, jednocześnie uspokajając wszystkich, że pergamin nie jest niebezpieczny. Miał wieki na zbieranie wiedzy i mądrości, więc jak mógł się tak pomylić? Adriana pamiętała zaskoczenie na twarzach Alarica i Gilana, gdy ze zwoju wystrzeliły cienie i oplotły czarnoksiężnika. Ona sama stała w miejscu, nie mogąc się ruszyć, choć wiedziała, że za chwilę stanie się coś strasznego. I stało się. Alaric stwierdził, że cienie odłączyły duszę Lysandra od ciała. Mógł mu pomóc, ale potrzebował na to chwili. Jednak Marcus zadbał o to, aby czarnowłosy nie miał okazji pomóc przyjacielowi.
Adriana nigdy nie lubiła Lysandra. Irytowało ją w nim wszystko, od czerwonych włosów począwszy, kończąc na kpiącym spojrzeniu diamentowych oczu. Kierował nimi we własnej rozgrywce i wcale tego nie ukrywał. Przynajmniej troszczył się o przyjaciela, dzięki temu dziewczyna była w stanie znieść przebywanie z nim w jednym pokoju. Nawet teraz, choć nieprzytomny, znów przydał się Alaricowi. Bariera, którą otoczył maga kilka miesięcy temu, zatrzymała większość ataków, które były nie do uniknięcia. Chociaż tyle. Jednak Adriana z radością powitałaby przytomnego czarnoksiężnika. Alaric nie poradzi sobie z Marcusem. Na to nie ma szans, tym bardziej, że Akarian także był uciążliwy.
– Ari, skarbie, raczej nie masz czasu, aby rozglądać się po polu bitwy. Ale nie martw się. Spotkasz się ze swoim zwiadowcą i przyjacielem w piekle. Wyślę cię do niego osobiście – irytujący głos Lilith zwrócił jej uwagę. W samą porę, bo czarownica postanowiła zastosować nowe zaklęcie. W jej dłoniach uformował się ognisty łuk, a po chwili pojawiła się też strzała.
Adriana miała dość siły, aby postawić barierę, która odbije pocisk. Nie mogła się opierać na samych unikach i blokowaniu zaklęć. W magii była naprawdę kiepska, choć Angeline i Alaric próbowali ją czegoś nauczyć. Już dawno osiągnęła szczyt swoich umiejętności, jeśli chodzi o czary. Dłużej nie da rady się bronić. Znała Lilith, więc wiedziała, że jest dobra głównie w ofensywie. Jej zaklęcia miały charakter destrukcyjny, nie nadawały się do obrony. Jeśli Adriana chciała wygrać, to musiała przejść do ataku i zmusić Lilith do defensywy.


***
Alaric Carleton był zmęczony. Marzył teraz o jakimś spokojnym miejscu, bez ludzi, pełnym ciszy, gdzie mógłby zregenerować siły i pomyśleć. Chyba jednak za dużo wymagał od bogów, choć nigdy nie oddawał im czci, więc czemu mieliby mu pomagać?
Machnął ręką, odbijając dwa miecze, które posłał w jego kierunku Akarian. Na szczęście najemnik zbyt się nie starał, aby go zabić. Kątem oka obserwował Marcusa, który wykrzykiwał coraz to nowsze zaklęcia. Wszystko działo się tak szybko, że Alaric nie miał szans, aby wymówić jakąś bardziej skomplikowaną formułę.  Mógł jedynie blokować ataki, które i tak były osłabione przez barierę, którą stworzył wokół niego Lysander kilka miesięcy temu. Czarodziej był za to wdzięczny przyjacielowi, ale w pewnym stopniu uważał to za głupotę. Taka ochrona zabierała dużo energii i magii, być może to właśnie poprzez jej stratę, Lysander leżał teraz nieprzytomny we dworze, a oni mieli kłopoty. Nie okłamujmy się, Marcus był na zupełnie innych poziomie, a Alaric nie był dla niego żadnym przeciwnikiem. Nic nieznaczącą przeszkodą, jak już.
Scutum – syknął, tworząc kolejną tarczę, która odbiła następne zaklęcie czarnoksiężnika. Każdy czar był coraz słabszy, a Marcus zdawał się to zauważać, bo na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.
– Akarianie, kochany, zostaw mi naszego przyjaciela. Mam pomysł, który chętnie wprowadzę w życie – rozkazał mag, zwracając się do poplecznika. Zielonowłosy roześmiał się kpiąco, tworząc nad sobą kolejne ostrza. Dosłownie zabójczy najemnik.
– Mam przestać, gdy właśnie znalazłem kogoś wartego uwagi?! Chyba sobie kpisz, sta…
– Milcz, psie! - warknął Marcus, piorunując go wzrokiem. Broń, nad którą dotąd Akarian miał całkowitą władzę, drgnęła. Po chwili wszystkie ostrza dotykały jego gardła, delikatnie przecinając skórę. Mężczyzna zacisnął zęby ze złości, unosząc ręce w geście poddania. Gdy tylko broń zniknęła, prychnął głośno, zarzucił warkoczem jak nadąsana panienka i ruszył w kierunku pobliskiego drzewa. Usiadł na gałęzi, obserwując pojedynek, którego wynik mógł być tylko jeden.
Zadowolony z efektu, jaki wywołał, Marcus zwrócił się ponownie w stronę Alarica. Mag zaklął w duchu. Miał nadzieję, że kłótnia potrwa dłużej i zdąży przynajmniej częściowo odzyskać utraconą moc. Jak to było? Nadzieja matką głupich?
– Cóż, wracając do ciebie…
Alaric zamrugał oczami, gdy Marcus zniknął. Nie mógł się teleportować, poczułby to. Jedynym logicznym wyjaśnieniem było to, że Marcus potrafił się poruszać z niesamowitą szybkością. A osłabiona bariera Lysandra fizycznego ataku nie wytrzyma. Jego przypuszczenia potwierdziły się, gdy poczuł za sobą obecność osoby, której nie było tam jeszcze chwilę temu. Nie zdążył się jednak odwrócić, gdy poczuł rękę, zaciskającą się mu na gardle. Zamarł, nie ruszając się nawet o centymetr. Jeśli czarownik przywoła teraz płomienie, przepalą mu przełyk i oddzielą głowę od ciała. Dlaczego ten cholerny Lysander nie chciał mu zdradzić sekretu nieśmiertelności?! Wtedy nie miałby takich kłopotów…
– Bardzo łatwo byłoby cię zabić. Lecz chcę, by Lysander cierpiał. Jednak jest nekromantą, więc może cię z powrotem przywołać. Cena będzie wysoka, ale jestem pewny, że to zrobi. Nawet gdybym cię zabrał ze sobą, pozostałaby mu nadzieja, że cię odbije. Ale gdybyś był blisko, tuż obok, ale jednocześnie daleko, zupełnie niedostępny? To bolałoby najbardziej, nieprawdaż? – ręka Marcusa zacisnęła się jeszcze mocniej, odcinając dopływ tlenu. Alaric musiał coś wymyślić i to szybko. Nie wiedział, co przeciwnik miał na myśli, ale nie miał zamiaru czekać, aż ten wyjawi mu swój pomysł. Musiał znaleźć zaklęcie odpowiednie do sytuacji. Jeśli uda mu się uczynić swoje ciało niematerialnym choć przez kilka sekund, zdoła odsunąć się na bezpieczną odległość. Jakie to były słowa?
– Gdyby ci tak usunąć pamięć?
Alaric zamarł, słysząc głos Marcusa tuż przy swoim uchu. Jeśli straci swoje wspomnienia… to będzie katastrofa. Razem z nimi straci całą wiedzę magiczną, którą zebrał przez lata. W takim wypadku nieśmiertelność byłaby poza jego zasięgiem, jego marzenie pozostałoby niespełnione. W dodatku Lysander… Od jakiegoś czasu stał nad przepaścią i Alaric niejednokrotnie go od niej odciągał. Jeśli mag przekroczy kiedyś tę granicę… Aż strach pomyśleć, co by się stało ze światem, gdyby dostał się w ręce Marcusa. Dlatego musiał żyć.
– Memoriam tenere, in animo habere…
Marcus rozpoczął zaklęcie. Położył dłoń na sercu czarodzieja, śpiewnie intonując kolejne słowa. Alaric nie miał wyjścia. Całą pozostałą mu magię skupił w jednym miejscu, tworząc na klatce piersiowej tarczę nie do przebicia jednym atakiem, nie ważne jak silnym. Czarnoksiężnik to zignorował lub nie zauważył. Skończył zaklęcie, sycząc ostatnie słowo.
Czarodziej zamarł, oczekując skutków czaru. Nic się nie stało. W spowolnionym tempie patrzył, jak zaklęcie wsiąka w jego tarczę, po czym się odbija. I trafia prosto w Gilana, stojącego kilkanaście metrów dalej i przyglądającego się ich zmaganiom.
***
– Gilan! - Adriana ponownie potrząsnęła nieprzytomnym chłopakiem. Odkąd upadł trafiony zaklęciem, nie poruszył się ani razu. Przynajmniej Marcus i jego towarzysze się wycofali. Czarnoksiężnik wyglądał, jakby dostał prezent na gwiazdkę. Lilith była wyraźnie niezadowolona z przerwania pojedynku, choć zabójczyni odetchnęła z ulgą. Nie miała już siły, aby walczyć z wiedźmą. Jednak jej radość nie trwała nawet sekundy, przed oczami wciąż miała trafionego zaklęcie chłopaka.
Odpadł z gry król…
Słowa Marcusa brzęczały jej w uszach, wprowadzając zamęt w myślach i niepokój. Gilan był królem… Więc kim ona? Królową? Wydawało się mało realne, aby Lysander powierzył tak ważną rolę komuś, kogo niezbyt darzył sympatią. Jednak nigdy nie chciał jej pokazać rozstawienia sił, choć tyle razy prosiła. Wielka szachownica, o której mimochodem wspomniał Alaric, wciąż pozostawała dla zabójczyni tajemnicą. Czy gra miałaby najmniejszy sens, skoro król wypadł z gry?
– Gilan, obudź się!
Alaric pojawił się obok, przykładając dłoń do serca zwiadowcy. Odetchnął z ulgą, wyczuwając bicie serca i energię, krążącą w żyłach. Wyrzuty sumienia przysłaniały mu logiczne spojrzenie na świat. W końcu to on był celem ataku. Gilan żył, więc można go będzie obudzić i mieć nadzieję, że zaklęcie nie zadziałało. A jeśli tak… Od czego jest Lysander? Niech wreszcie się do czegoś przyda. Oczywiście, najpierw Alaric musiał złapać jego duszę i z powrotem przywiązać do ciała.
– Jest tylko nieprzytomny. Przenieśmy go do dworu. Zajmę się Lysandrem, a potem nim…
W tym momencie zwiadowca poruszył się lekko i jęknął, gdy jego ręka dotknęła podłoża. Musiał na nią upaść i mocno obtłuc. Na szczęście nie była złamana. Adriana odepchnęła Alarica, przysuwając się bliżej Gilana. W jej oczach dało się odczytać niesamowitą ulgę. Tak się bała, że chłopakowi coś się stało. Może tego nie pokazywała, ale stał się jej naprawdę bliski, był jedną z niewielu osób, którym mogła wszystko powiedzieć. Nie, żeby z tego kiedykolwiek skorzystała. Jednak zaufanie robiło swoje i myśl, że może go stracić…
– Wszystko w porządku, zwiadowco? - spytała cicho, widząc, jak otwiera powoli oczy. Zielone tęczówki spojrzały na nią z zakłopotaniem i niepewnością, a jego ciało drgnęło, gdy próbował się gwałtownie odsunąć. Zakasłał mocno, przykładając dłoń do ust. Pojawiły się na niej krople krwi. Gilan nie przejął się tym, tylko spojrzał na zabójczynię przeszywającym wzrokiem.
– Kim jesteś?


***
Wpadła do kolejnego pokoju, szybko przeszukując go wzrokiem. Nie było go. Nigdzie go nie było. Zniknął, nie powiedział ani słowa, nie dał żadnego znaku. Zostawił ją. Rozumiała, że może być zdezorientowany, że chciał odwiedzić rodzinę. Wytłumaczyła mu, że jego ojciec jest w niewoli u Genoweńczyków, ale informacja nie wywarła na nim wrażenia. Uśmiechnął się tylko z politowaniem, nie wierząc w jej słowa i ponownie zapytał, kim jest. Wtedy wybiegła z pokoju, aby uspokoić myśli.
Zaklęcie Marcusa zadziałało. Niech szlag go trafi! Adriana miała ochotę odszukać czarnoksiężnika i zapoznać go bliżej ze swoim sztyletem. Tylko wizja jej nieuchronnej w tym wypadku śmierci, powstrzymywała ją od realizacji pomysłu. Nie była zła na Alarica, każdy ma się prawo bronić. Kto mógł przewidzieć, że zaklęcie odbije się od tarczy i trafi w Gilana? Może ewentualnie Michael, ale z nim nie widziała się od kilku tygodni. I bardzo dobrze.
Alaric nie potrafił cofnąć czaru ani usunąć jego skutków. Lysander z pewnością coś by na to poradził, ale wciąż był niedysponowany. Powinni się cieszyć, że Marcus tak łatwo odpuścił. Bez czerwonowłosego maga mógł ich zmieść z powierzchni ziemi, nawet tego nie zauważając. Carleton od kilkunastu godzin siedział nad księgami, próbując znaleźć sposób, aby zawrócić duszę przyjaciela. A teraz jeszcze to.
Adriana wpadła do biblioteki, trzaskając głośno drzwiami. Alaric podniósł zirytowany głowę i przeszył ją błękitnym spojrzeniem. Wzdrygnęła się, w takich momentach aż czuła jego moc. Dopiero po chwili irytacja znikła, a zastąpiła ją troska i zaskoczenie. Dziewczyna rzadko przebywała wśród książek, woląc świeże powietrze, niż kurz i specyficzny zapach pergaminów.
– Coś się stało? - spytał zaciekawiony, krzywiąc się nieznacznie i masując opuszkami palców skronie. Głowa bolała go niemiłosiernie, głównie przez spory ubytek magii. Najpierw musiał wyleczyć obrażenia Gilana, potem zaś zająć się Adrianą, która wcale nie była w lepszym stanie. Choć wypił już dwie kawy, wyczerpanie wciąż wdawało mu się we znaki. Potrzebował odpoczynku, ale były ważniejsze rzeczy. Musiał ściągnąć Lysandra. Czarnoksiężnik będzie mu sporo winny i chyba nie wypłaci się do końca swojego marnego życia. O ile w ogóle zamierzał umrzeć.
– Zwiadowca zniknął. Nigdzie go nie ma - oznajmiła nerwowo. Zupełnie siebie nie poznawała. Powinna się wykonać jakieś zlecenie, aby uspokoić rozszarpane nerwy.
Czarodziej zmarszczył brwi, mamrocząc pod nosem zaklęcie. Syknął, gdy ból głowy ponownie dał o sobie znać. Naprawdę zaraz komuś coś zrobi. Marcus był zbyt potężny, ale Akarian idealnie nadawał się do wyżycia się na nim.  Może później, jak tylko odzyska siły i będzie musiał rozładować napięcie.
Wysłał swoje zmysły na poszukiwanie Gilana. Jednak nigdzie nie mógł znaleźć złotej aury. Nie było go we dworze. Sięgnął dalej, klnąc przy tym cicho. Co ten zwiadowca sobie myślał, wybierając się na wycieczkę, gdy nic nie pamiętał? Przecież Adriana wytłumaczyła mu, jaka jest sytuacja. Wrogowie mogli się pojawić lada chwila, dlatego nie powinni opuszczać domu, który Lysander zapobiegawczo otoczył wieloma zaklęciami.
– Nigdzie go nie ma. Już dawno opuścił Czarną Puszczę – westchnął, wracając myślami do biblioteki. Adriana zacisnęła zęby, prychając cicho. Odwróciła się na pięcie, zdecydowanym krokiem ruszając w kierunku drzwi.
– Co chcesz zrobić?
– To chyba oczywiste. Idę go szukać, nie będzie się przecież pałętał po nocy.
– Adriano, to wciąż zwiadowca, mimo, że nie pamięta żadnego z nas. Halta i Willa sobie przypomina. Poczekaj godzinę, skończę i pójdę go szukać.
Adriana odwróciła się i podeszła do maga, kładąc mu dłoń na ramieniu. Przemęczał się i to zupełnie niepotrzebnie. Sama mogła poszukać zwiadowcy, zapowiadało się na dłuższą podróż. Siłą usadziła go na krześle, gdy próbował się podnieść.
– Wiesz, Alaricu… Nie musisz wszystkich chronić. Potrafię o siebie zadbać, najwyraźniej w przeciwieństwie do ciebie. Spójrz tylko, siedzisz tu ledwo żywy i oczekujesz olśnienia. Idź spać, odpocznij, rano na pewno na coś wpadniesz. Lysander, choć go nie lubię, to muszę przyznać, jest silny. Spokojnie wytrzyma tę jedną noc, a ty będziesz w lepszej formie. Ja w tym czasie znajdę Gilana. Przyprowadziłam go tutaj, więc jest moim problemem.
– Ale…
– Nie chcesz chyba zostawić przyjaciela samego? – wysunęła ostateczny argument. Wiedziała, że już wygrała. Alaric nigdy nie opuści Lysandra, a szkoda, bo tamten zdaniem zabójczyni nie zasługiwał na jego przyjaźń. Chociaż może nie widziała wszystkich aspektów.
Zapadła cisza, gdy czarodziej gryzł się z myślami. Bezwiednie wystukiwał na ławie skoczną piosenkę, która nijak miała się do obecnej sytuacji.
– W porządku - westchnął ciężko, podpierając głowę. – Znajdź Gilana, muszę go przeprosić, że przeze mnie oberwał.
– To nie twoja wina, tylko Marcusa.
– Zadziwiające, po raz pierwszy zgadzałabyś się z Lysandrem – uśmiechnął się lekko, wyciągając w górę rękę. Zanim Adriana zdążyła zareagować, czochrał jej włosy.
– Zamknij się. Jesteś już tak zmęczony, że zaczynasz mnie mylić z dzieckiem – mruknęła, odtrącając jego rękę. Skierowała się w stronę drzwi. Przystanęła w progu, odwracając się do towarzysza.
– Znajdę go. Przysięgam.

Odpowiedzi nie było. Alaric zasnął, oparłszy głowę o księgę zaklęć.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przed wami prolog opowiadania, które piszę z Bianką. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto zechce to czytać i wyrazić swoją opinię w komentarzach ;) 
Jeśli zawita tu ktoś nowy i nie potrafi zorientować się w historii - zapraszam na mojego bloga, gdzie będziecie mogli zapoznać się z postaciami, które będą występować w opowiadaniu. Będzie ich tylko kilka, więc nie powinno być problemu.
Dla tych, którzy czytają mojego bloga: wydarzenia zawarte w tym opowiadaniu nie mają wpływu na główną historię. Charaktery (np. Marcusa) w głównej historii też mogą być inne, więc proszę się tym nie sugerować. Po prostu razem z Bianką tworzymy nową historię, wykorzystując postaci z książek lub te, które same powołałyśmy do życia. 
To byłoby na tyle.
Pozdrawiam,
Mentrix

8 komentarzy:

  1. Okay to już będę mieć 3 bloga przez którego będę swirowac...
    Suuuuper wyszlo!!!!!!!! Prolog zapowiada sie bardzo ciekawie.Jest Gilan Adriana i Alaric<3 <3 <3 (te 3 chyba lubię najbardziej).Widzę że nasze duo robi postępy w relacjach...no przynajmniej na tym blogu.
    Żal mi się zrobiło alarica bo z opisu wyglądał jakby miał paść za chwile.Biedny siedzi nad książkami(jak my w szkole:( )i musi szukać sposobu by uratować pomidora bo on nie mógł bardziej uważać a jak już jesteśmy przy lysiu to nie sądziłam że on da się tak łatwo podejść...pewnie za dużo wypil wina.
    Marcus ten stary dziad (nwm ile ma lat) wkurza mnie.Jak on wg mógł chcieć skrzywdzić rica??!!! No jak???!!!!I jeszcze przez niego gil ucierpiał i zapomniał Adriane(a ja już miałam nadzieję że będzie buzi buzi a to co???...kicha)
    Gilan z wypranym(w pervolu)mózgiem może być trochę niebezpieczny szczególnie dla sb.Wolę nie myśleć gdzie on polazl i jakie będę tego skutki.Co do lilith zawsze jak czytam z nią wątki to pojawia mi się przed oczami moja ruda przyjaciolka...
    Co do opowiadań to mam już magic gil, połączenie zwiadowcaxassasyn <3 <3<3 (zakazana miłość krew i wino nagly czar ty kochasz pierwszy raz...)psycho gilana (ja będę mieć za chwilę atak agresji jeśli nie da nowego rozdziału) bezmozgi gil (może być śmiesznie ) no to ktoś musi jeszcze napisać dramat (niech se trochę poplacze Gilan...)
    no nic...Powodzenia na nowej drodze zy...znaaczy w prowadzeniu bloga i zycze duzo weny wam
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się wpaaaaniale <3
    Mam nadzieję, że Ari szybko znajdzie Gilana :3
    Btw, znalazłam jeden mały błąd:
    ,,dał się tak łatwo wyłączyć się z gry"
    No to cóż. Życzę weny i wolnego czasu ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, hej
    Chyba właśnie zyskałyście wierną czytelniczkę waszego bloga.
    Prolog świetny *tutaj rozpisuje się nad waszym geniuszem*.
    Czekam na ciąg dalszy z utęsknieniem.
    Jeśli chodzi o błędy to zauważyłam dwa powtórzenia - jedno, o którym napisała już Yui Ayu i jeszcze coś ale teraz nie mogę tego znaleźć. W każdym razie tam też było za dużo 'się'.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Kot
    Ps: Z którego bloga Bianki będą te postacie? Z tego o Zwiadowcach? Jeśli tak to czy jest już po remoncie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam tego bloga do Liebster Blog Award, pytania znajdują się na moim blogu http://pjacksonstory.blogspot.com/ mam nadzieję, że na nie odpowiecie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciężko jest komentować prologi niestety ale ty pokazałaś mi coś innego.
    Najbardzije zaintrygował mnie Gilan.
    Ten facet jest zdecydowanie nie do końca zdrowy ale ma w sobie coś.
    Uwielbiam takie nie do końca moralne postacie.
    Po za tym zawierasz wszystko co ja lubię.
    Naprawdę bardzo mi się podoba
    pozdrawiam mocno.

    [www.autorska-strefa.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej!
    Trafiłam tutaj nieprzypadkowo, gdyż zaciągnęła mnie w wasze progi Bianka :D Z racji tego, że nie czytałam "Zwiadowców", trochę się na początku pogubiłam, ale, zasypując Biankę tonami wiadomości, spytałam się jej o to i owo (w skrócie mówiąc napisałam "nie czaję" XD), ona mi wyjaśniła z grubsza o co chodzi i teraz wszystko zaczyna się układać w spójną całość :D Prolog naprawdę lekko się czytało, zaciekawił mnie i na pewno będę tutaj zaglądać!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo chciałam to przeczytać, niestety nie dałam rady. Na początku zaatakowała mnie duża ilość imion osób, których nie znałam, bo w żaden sposób nie przybliżyłaś czytelnikowi postaci. Ja nie wiedziałam kto z kim walczył, po co, w jakim celu i było to dla mnie tak mocno niezrozumiała, że wzięłam twoje opowiadanie za fanfik jakieś znanej książki albo serialu i odniosłam wrażenie, że tylko dla tych czytelników co znają pierwotny wzór jest twoja opowieść zrozumiała. Postanowiłam się więc stąd zmyć, bo nie ma sensu czytać i nie wiedzieć o czym i o kim się tak właściwie czyta.

    Pozdrawiam
    takamilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń